wtorek, 2 grudnia 2014

Amy: Niemożliwe...

Biegłam przy łóżku szpitalnym, pchanym przez tłum lekarzy. Trzymałam rękę Rozalii,  tak samo mocno jak Louis. Jak ja mogłam pozwolić żeby do tego doszło!? Była taka bezbronna, bezsilna wobec tego okropnego żywiołu, jakim jest ogień. Czemu, czemu to musiało trafić akurat ją, a nie mnie? Już raz dostałam szanse czeku akurat teraz nie mogłeś dać jej Rozalii?!! ( Słowa skierowane do tego na górze )
Otworzyły się drzwi na salę operacyjną.
- Przykro mi nie mogą państwo wejść.-  powiedziała machinalnie pielęgniarka po czym zamknęła drzwi centralnie przede mną. Łzy spłynęły po moich policzkach. Zaczęłam krzyczeć i walić pięściami o szkło. nie obchodziło mnie, że wszyscy się na mnie gapią jak na obłąkaną. Miałam to głęboko gdzieś. Chciałam tylko móc ujrzeć moją Rozalię. Poczułam jak silne ramiona obracają mnie w przeciwną stronę i przyciągają do reszty ciała, powodując brak możliwości jakiegokolwiek ruchu z mojej strony. To był Louis, gładził mnie po włosach starając się mnie uspokoić. Wyrwałam ręce z uścisku i bez opamiętania zaczęłam walić pięściami w chłopaka, krzycząc w jego koszulkę.
- Wyżyj się.- szepnął mi do ucha
Zrobiłam jak powiedział, po kilku minutach "wyżywania się" opadłam z sił i tylko cicho szlochałam w materiał. Niebieskooki cały czas nie przestawał głaskać moje włosy co powoli mnie uspakajało. Czekaliśmy dwie godziny, pełne bólu i płaczu. (tego drugiego tylko z mojej strony) Nękane wcześniej przeze mnie drzwi się otworzyły a w nich stanął lekarz ściągający rękawiczki.
- Operacja się udała,niestety pacjentka miała tak poparzoną nogę, że nie mieliśmy wyboru, musieliśmy amputować.- Do moich oczu zebrały się kolejne łzy, nie wiem czy ze szczęścia czy ze smutku i rozpaczy.
















A przy okazji zapraszam do mojego bloga ze zdjęciami ;)
http://swiatzzaobiektywu.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz